Mikrobiom jest naszym skórnym DNA, indywidualnym dla każdego organizmu. Jest tarczą ochronną składającą się m.in. z bakterii, wirusów, grzybów oraz roztoczy. To swego rodzaju ekosystem gromadzący się na naskórku, chroniący go wraz ze skórą właściwą i tkankami podskórnymi przed wnikaniem patogenów ze strony środowiska. Nasz mikrobiom może różnić się swym składem każdego dnia. Dziś opowiemy Wam o tym, na co warto zwracać uwagę w jego kontekście latem.
Uwaga na retinole!
W okresie letnim, kiedy utrzymują się wysokie temperatury, w związku z czym z reguły wyższa jest też potliwość, a więc i zakwaszenie organizmu, na skórze „chętniej” bytują bakterie czy wirusy. Występuje też wtedy problem z transepidermalną, czyli nadmierną ucieczką wody, która odparowuje z naskórka. Pojawia się więc problem z przesuszoną skórą. W tym kontekście trzeba bardzo uważać na produkty ze składnikami aktywnymi, takimi jak retinole czy retinale, dodatkowo obsuszającymi skórę i zmieniającymi jej poziom pH, a przez to wpływającymi na powstawanie podrażnień. Latem, jeżeli ktoś ma choć minimalną styczność z ekspozycją słoneczną, może stosować wyłącznie ester kwasu retinowego.
Dla osób, które chciałyby rozpocząć swoją przygodę retinolową, absolutnie lato nie jest dobrym czasem. Najwcześniejszym momentem, w którym można to zrobić, jest październik, ponieważ retinol jest produktem bardzo światłouczulającym. Powoduje nie tylko nadmierne przesuszenie skóry podczas pierwszych kontaktów z naskórkiem, ale przede wszystkim działa fotouczulająco, predysponując do występowania alergii i powstawania poparzeń słonecznych, a w konsekwencji do depigmentacji lub hiperpigmentacji. Mówimy więc już tutaj o trwałych uszkodzeniach słonecznych.
Niezalecane peelingi i leki
Drugą grupą produktów zdecydowanie niewskazanych latem są peelingi chemiczne, głównie z grupy beta hydroksykwasów. Często mamy w ich przypadku do czynienia z wysokimi stężeniami i niskim poziomem pH. Mają też małe cząsteczki podrażniające skórę i wchodzą w interakcję ze światłem, są więc fotouczulające, a nałożone na opaloną skórę mogą powodować trwałe odbarwienia.
Trzecią grupą produktów niewskazanych podczas letniej ekspozycji słonecznej są niektóre leki. Mowa głównie o preparatach z grup antybiotyków, ze względu na to, że najczęściej wchodzą w mocną interakcję ze słońcem, co powoduje alergię skóry. Chodzi nie tylko o antybiotyki stosowane miejscowo, w formie maści, lecz również doustnie. To dlatego, że antybiotykiem wysyca się cały organizm. Stosując je w przypadku np. anginy, o fotoprotekcji powinno się pamiętać jeszcze bardziej niż zwykle. Podobnie jest z grupą leków, jakimi są sterydy – zarówno doustne, jak i miejscowe.
W interakcję ze słońcem wchodzą też popularne obecnie leki przeciwhistaminowe. Dlatego o wysokiej ochronie przeciwsłonecznej i nieeksponowaniu się na słońce – zwłaszcza w godzinach między 12 a 15 – trzeba bezwzględnie pamiętać. Inną grupą środków są leki diuretyczne, a więc moczopędne, które także stają się coraz popularniejsze wśród kobiet. Bardzo szybko działają one na odwodnienie organizmu, w związku z czym powodują duże skoki wagi w ciągu doby (stosując je, jesteśmy w stanie wytracić w tym czasie od 1 do nawet 2 kg). Dlatego też w okresie wakacyjnym leki moczopędne są często „złotą tabletką”, która w dłuższej perspektywie może, niestety, wywoływać działanie fotouczulające.
Jak radzić sobie z poparzeniami i przebarwieniami?
Nie każdy jednak musi posiadać wiedzę na temat tego, że stosując tego typu środki czy leki, nie powinien wystawiać się na ekspozycję słoneczną. Jakie mogą być konsekwencje takiej niewiedzy? Przede wszystkim bardzo szybko może dojść do poparzeń. Sterydy, pochodne witaminy A czy antybiotyki powodują ścieńczenie warstwy rogowej naskórka. Poza tym dochodzi do wysycenia tkanki lekami – również podskórnej. Za tym wszystkim idzie wysokie ryzyko poparzenia skóry i występowania pokrzywki posłonecznej. Zatem gdy wystąpi na skórze poparzenie posłoneczne, trzeba zastanowić się, czy przypadkiem nie jest ono polekowe.
Wśród naszych klientek mamy wiele kobiet, które urlopy spędzały w słonecznych krajach, intensywnie korzystając w tym czasie z ekspozycji na słońce, a alergia ujawniała się u nich dopiero po powrocie. Zastanawiały się wówczas, co się stało. Dopiero po głębszej analizie okazywało się, że stosowały np. nagietek, dziurawiec czy bratek, które wiele osób pije codziennie w ramach naturalnego pobudzenia. Tymczasem są to wszystko substancje mocno fotouczulające – co więcej, wcale nie „tu i teraz”, bezpośrednio po zażyciu, lecz właśnie w dłuższej perspektywie.
Stosowanie tego typu preparatów może powodować, że w miejscu pokrzywek mogą później powstawać poparzenia. Ich konsekwencją są już natomiast odbarwienia lub przebarwienia. Ostatnie badania mówią o tym, że proces depigmentacji jakiejkolwiek zmiany barwnikowej zaczyna się od 26 tygodni po rozpoczęciu terapii depigmentacyjnej. Warto zatem mieć świadomość, że przystępując do ich usuwania we wrześniu, minimum tyle czasu zajmie praca z powstałym wcześniej przebarwieniem. Jest to proces długi i kosztowny.
W okresie letnim, kiedy w gabinetach nie stosuje się mocnych peelingów chemicznych, laseroterapii czy produktów retinolowych, dostępny jest cały wachlarz zabiegów wpływających odbudowująco na płaszcz hydrolipidowy, co korzystnie wpływa na przywracanie równowagi mikrobiomu. Są to zabiegi regeneracyjne oparte np. o ksantohumol. Kiedy niezwykle ważne jest odpowiednie nawodnienie i nawilżenie skóry, warto postawić właśnie na procesy odbudowujące.